Ks. Stanisław Streich (1902 - 1938)

W niedzielę, 27 lutego 1938 roku w godzinach przedpołudniowych, padła jak grom na umysły i serca społeczeństwa straszliwa, niesamowita wieść, że w kościele lubońskim pod Poznaniem, podczas nabożeństwa administrator tamtejszy, ks. Stanisław Streich, zginął jako ofiara zamachu skrytobójczego z rąk komunisty - bezbożnika. Wieść ta wywołała zrazu przerażenie i przygnębienie oraz najgłębsze współczucie dla tak młodo i w tak tragicznych warunkach zgasłego kapłana, niebawem jednak również olbrzymi protest całej Polski przeciwko nieludzkim metodom walki wrogów kościoła. Protest, który objawił się setkami adresów wierności skierowanych do Najwyższego Zwierzchnika obu archidiecezji, tudzież bardzo licznymi wiecami i zebraniami stowarzyszeń kościelnych i świeckich, wyrażających potępienie zbrodni i gotowość do nieubłaganej walki z bezbożnictwem aż do ostatecznego zwycięstwa. Przewód procesu dnia 21 marca 1938 roku w Sądzie Okręgowym w Poznaniu wykazał następujący przebieg tragedii. Dnia 27 lutego przybył morderca do kościoła lubońskiego na Mszę św. dla dzieci o godzinie 10 - ej, stanął pod amboną, trzymając za pazuchą gotowy do strzału browning. Gdy ks. Streich po Mszy św. szedł od ołtarza ku ambonie, aby wygłosić słowo boże do dzieci, strzelił Nowak najprzód w prawy policzek kapłana, a następnie do słaniającego się czy nawet leżącego dał jeszcze dwa strzały, z zimną krwią dobijając ofiarę. Zranił jeszcze dwoma strzałami nadbiegającego kościelnego oraz chłopca 12 - letniego i starszą niewiastą, po czym wszedł na ambonę i zawołał "Niech żyje komunizm!" Reakcja parafian była natychmiastowa, pomimo nieopisanej paniki dzieci, uciekających ku wyjściu, przepchnęli się starsi do usiłującego zbiec złoczyńcy, wydarli mu broń i wyprowadzili z kościoła. Rozgniewany tłum pobił Nowaka do krwi, rozważniejsi obronili go wszakże od samosądu i oddali policji. W procesie w I instancji Nowak skazany został na śmierć. Potworny czyn bezbożnika zwrócił się przeciwko kapłanowi, który w całym swoim, krótkim ale owocnym życiu był wzorem duszpasterza. Widocznie podobała się dusza jego Bogu, kiedy udzielił mu najwyższej łaski, łaski zgonu na posterunku służby kapłańskiej. Ks. Stanisław Streich urodził się 27 sierpnia 1902 roku w Bydgoszczy. Ojcem jego był Franciszek, matką Władysława z Birzyńskich. W dziecięctwie urządzał już w domu nabożeństwa dla rówieśników i ujawniał tym skłonność do przyszłego swego powołania. Gimnazjum ukończył w mieście rodzinnym w 1920 roku, a po odbyciu studiów teologicznych w Poznaniu i Gnieźnie otrzymał 6 czerwca 1925 roku święcenia kapłańskie. Pracował najprzód w Poznaniu jako prefekt Gimnazjum SS. Urszulanek i Miejskiej Szkoły Handlowej, oddając się jednocześnie studiom filozoficznym na uniwersytecie poznańskim. Dnia 1 października 1927 roku otrzymuje wokację na wikariusza w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa i św. Floriana w Poznaniu. W maju 1928 roku powołany zostaje na prefekta do Seminarium Nauczycielskiego w Koźminie, ale już 1 lipca 1929 roku powraca do pracy duszpasterskiej, otrzymując wikariat przy kościele Bożego Ciała w Poznaniu, a później od 1 stycznia 1932 roku przy św. Marcinie. Wówczas szerokie rzesze poznańskie zachowywały wdzięczną pamięć i miłą postać pobożnego kapłana, zawsze uśmiechniętego, zawsze uprzejmego i uczynnego. Dnia 1 lipca 1933 roku objął ks. Streich w zarząd parafię w Żabikowie, do której należała podówczas także miejscowość Luboń. Władza Duchowna powierzyła mu z wielkim zaufaniem placówkę trudną. Ks. Stanisław nie uląkł się tego i zaufania nie zawiódł. Trudne warunki gospodarcze spowodowały ograniczenie produkcji w fabrykach lubońskich, a co za tym poszło, stopniowe zwalnianie licznych rzesz pracowników. Wzrastały szeregi bezrobotnych w parafii, na które rzuciła się jak na gotowy żer agitacja z dwóch stron: ze strony komunizujących badaczy pisma, oraz ze strony tworzącej się tamże partii komunistycznej. Bogu samemu tylko wiadomo, ile naonczas i później cierpiał ks. Streich, mogąc z użebranych i wyproszonych funduszów, zaradzać tylko częściowo biedzie swoich parafian. Były to ciężkie czasy dla duszpasterza, znosił je jednak bez skargi, pracując z apostolską gorliwością, aby się nie załamała wiara jego owieczek. Na domiar podniosło się nowe zadanie, nowa trudność. Mieszkańcy Lubonia, którzy z przyległościami dochodził już do kilka tysięcy dusz, domagali się coraz natarczywiej swojego kościoła, swojej parafii. Władza Duchowna zleciła ks. Stanisławowi starania o budowę nowej świątyni. Było to w danych warunkach - oprócz fabryk - w Luboniu mieszkańcy byli niezamożni a zadanie bez przesady olbrzymie. Ks. Streich, natura raczej ostrożna i kalkulacyjna, i tego się nie uląkł. Poruszył dosłownie niebo i ziemię, aby dzieła dokonać. Niebo na skutek jego modłów obdarzyło go przedziwną łaską i błogosławieństwem, a zarazem sprawiło, że i w terenie ziemskim gorącym zapałem i niezwykłą uprzejmością jednał dla pracy serca i ofiarność ludzi. Lubończycy sami są co prawda bezprzykładnie szczodrzy, hojnie pomagały mu fabryki miejscowe, dopomagało mu starostwo poznańskie - popularność jego w Poznaniu i osobiste stosunki przynosiły również poważne dodatki. Doszło nawet do tego, że pewna rodzina protestancka w Luboniu ofiarowała 500 złotych na cel w słusznym rozumieniu potrzebny. W takich zabiegach i zmaganiach wzniósł ks. Streich z ogólnego projektu kościoła lewą jego nawę, urządzoną jako prowizoryczną kaplicę. W 1935 roku Władza Duchowna erygowała samodzielną parafię lubońską, a w uznaniu zasług Ks. Streicha mianowała go administratorem tejże parafii. Akt ten był nowym bodźcem dla działalności Ks. Stanisława, przełamywał w znojnym trudzie wszelkie przeszkody i budował w dalszym ciągu główną i lewą nawę świątyni. W chwili śmierci oddał ją parafii w zasadzie gotową. Równolegle zaś z budową Domu Bożego organizował nową parafię według wskazań tego doczesnego duszpasterstwa. Odprawiał obficie nabożeństwa, zakładał stowarzyszenia Akcji Katolickiej, rozdzielał przez Caritas zapomogi ubogim. Gdy mu zwracano uwagę, że ta czy owa rodzina niegodna jest pomocy, bo raczej wroga jest Kościołowi, według nauki Chrystusowej i takich nie pomijał w nadziei, że ich nawróci. Przygotowywał wszystko do konsekracji kościoła, która miała się odbyć 15 maja 1938 roku. Ale już 27 lutego odwołał go Pan Bóg do swojej chwały w warunkach, które zostaną na zawsze pamiętne w dziejach Kościoła polskiego. Pogrzeb ks. Stanisława Streicha dnia 3 marca był potężną manifestacją - manifestacją miłości parafian, którzy byli doń szczerze i gorąco przywiązani, manifestacją zarazem protestu katolickiego społeczeństwa przeciwko ohydnemu mordowi. Wzięło w niej udział około 15000 ludzi. Hołd złożyły rycerzowi Chrystusowemu władze wojskowe i cywilne oraz około 200 organizacji kościelnych i świeckich ze sztandarami Lubonia, okolicy i Poznania. Do grobu zaprowadził śmiertelne szczątki ks. Biskup Dymek. /na podstawie: Kościelnego Dziennika z 1938/