Ks. Marcin Kowalczyk (1880 - 1934)

Dnia 27 lipca 1934 r. rozstał się z tym światem ks. proboszcz Marcin Kowalczyk z Międzychodu, dekanatu wronieckiego, licząc lat 54. Urodził się w r. 1880 w Kobiernie. Nauki gimnazjalne pobierał i ukończył w Krotoszynie, odznaczając się wybitnymi zdolnościami i łatwością w nauce. Zaraz po maturze wstępuje do Seminarium Duchownego w Poznaniu i 13 grudnia 1903 r. otrzymuje święcenia kapłańskie. Po święceniach wysyła go Władza Duchowna do Ostrowa, gdzie pozostaje do roku 1912 jako wikariusz. W Ostrowie młody wikariusz, pełen zapału, łączy pracę duszpasterską z pracą społeczną. Z całym oddaniem pracuje w Towarzystwie Czytelni Ludowych i tę pracę oświatową wtedy tak ukochał, że nie porzucił jej do końca swego życia. Niemniej gorliwie oddaje się pracy w Stowarzyszeniu Czeladzi polsko - katolickiej. To też, kiedy opuszczał tę pierwszą placówkę umiłowaną pracy, Ostrowianie żegnali go z żalem wielkim. W roku 1913 obejmuje ks. Kowalczyk probostwo w Wierzbnie. Od razu staje do umiłowanego warsztatu pracy dla Boga i Ojczyzny. Rozpoczyna w swych parafianach budzić poczucie wiary i przynależności do narodu i rozwija według sił pracę T. C . L ., aby podtrzymać mocno ducha owieczek swoich, zewsząd otoczonych niemczyzną i protestantyzmem. Na tej placówce zastaje go powstanie wielkopolskie i osadzenie go przez władze niemieckie we więzieniu międzyrzeckim jako zdrajcy stanu. Po traktacie wersalskim, z okazji wymiany więźniów politycznych, wrócił do Polski. Władza Duchowna powołała go na probostwo do Międzychodu. Dzięki gorliwej i wytężonej pracy w rozmaitych organizacjach podniósł tam ducha katolickiego i narodowego. W parafii był wielkim przyjacielem biednych i uciśnionych, to też szczery żal tych właśnie warstw towarzyszył pogrzebowi ich dobroczyńcy. Dla siebie żądał jak najmniej. Uczynny zawsze, jak mógł, pomagał w sąsiednich parafiach konfratrom w konfesjonale, na ambonie i t. p . Niestety w ostatnich latach poczęła go trawić choroba nielitościwa, która życiu jego kres położyła w Poznaniu, dokąd się dla poratowania zdrowia był udał. Jak żył skromnie, tak i skromny chciał mieć pogrzeb, bez pochwał i mów pogrzebowych. Za to liczni współbracia kapłani, tak kondekanalni jak i dalsi, oddali mu ostatnią przysługę w eksporcie do kościoła w Międzychodzie w niedzielę, dnia 29 lipca 1934 jak i w pogrzebie nazajutrz, odprowadzając go na cmentarz parafialny, gdzie spoczął u stóp krzyża cmentarnego. Wielkie tłumy parafian międzychodzkich i okolicznych wzięły udział w tych smutnych obrzędach kościelnych.