Ks. Józef Kłos (1870 - 1938)

Ścisnęły się w cichym bólu serca katolików wielkopolskich, kiedy w niedzielę 9 października 1938 roku rozeszła się w Poznaniu, a niebawem w diecezji i w całej Polsce wiadomość, że ubiegłej nocy (08.10.1938) zmarł ks. Infułat Kłos. Odszedł z tego świata w zacisznej komnacie lecznicy Sióstr Elżbietanek skromnie, poważnie i bez rozgłosu. Rozgłosu nie szukał nigdy. Mimo to wszechstronna jego działalność i szeroki zakres osobistych zainteresowań czyniły z niego jednostkę w narodzie polskim wybitną, przez społeczeństwo cenioną i znaną daleko poza granicami archidiecezji, a nawet Polski. Urodził się w 1870 roku w Lubaszu. W roku 1889 zdał maturę w gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu. Po studiach teologicznych otrzymał w dniu 16 lipca 1893 roku w bazylice gnieźnieńskiej święcenia kapłańskie. Władza Duchowna przydziela nowo wyświęconego kapłana jako wikariusza do kościoła metropolitalnego w Poznaniu, a następnie do kościoła podominikańskiego na stanowisko pierwszego prebendarza. W roku 1897 założył ks. Kłos pierwsze w Poznaniu Towarzystwo Terminatorów. W 1906 roku z jego inicjatywy powstaje Sodalicja Mariańska Młodzieży Kupieckiej oraz pierwsze Wielkopolskie Stowarzyszenie Służby Żeńskiej. W roku 1928 powołał go J. Em, Ks. Kardynał Prymas na dziekana metropolitalnej Kapituły Poznańskiej, której 2 lata później został prepozytem. By uświadomić sobie, kim był ks. Kłos, wystarczy wyliczyć długi wykaz jego urzędów i tytułów: protonotariusz apostolski, prepozyt kapituły metropolitalnej poznańskiej, redaktor - założyciel "Przewodnika Katolickiego", poseł do sejmu pruskiego a później do sejmu w Warszawie, długoletni prezes rady nadzorczej "Drukarni i Księgarni św. Wojciecha" w Poznaniu, delegat arcybiskupi do Katolickiej Szkoły Społecznej, delegat arcybiskupi do Związku Kapłanów "Unitas", komandor orderu Polonia Restituta. Każdy z tych tytułów byłby w życiorysie nagłówkiem sporego rozdziału. Jeden z tych tytułów wymaga jednak większego podkreślenia, zwłaszcza, że pod tym tytułem ks. Kłos znany był tysiącom i dziesiątkom tysięcy rodaków i że z tym tytułem przejdzie do historii. Tytuł ten brzmi: redaktor założyciel "Przewodnika Katolickiego" (wydawany i dzisiaj). Kiedy w roku 1893 dwudziestotrzyletni ks. Kłos otrzymał święcenia kapłańskie, zasiadał na stolicy arcybiskupiej od niespełna dwóch lat Prymas Florian Stablewski. Od zarania swych rządów pasterskich myślał arcybiskup społecznik o powołaniu do życia prasy katolickiej. W tym celu informował się w Niemczech i za granicą o tego rodzaju prasie, a przemyśliwszy rzecz głęboko i zasiągnąwszy wskazówek u Leona XIII, zabrał się ochoczo do dzieła. 17 stycznia 1895 - w trzecią rocznicę biskupiej konsekracji arcypasterza - ukazał się pierwszy numer "Przewodnika Katolickiego". Sam arcybiskup napisał w pierwszym numerze słowo wstępne. Stwierdziwszy, że od dawna pragnął takiego pisma, "które by w przystępny dla wszystkich sposób utwierdzało prawdy Boże, zapoznawało z objawami życia Kościoła świętego oraz ze sposobami jego obrony w tych czasach wielkich niepokojów i niebezpieczeństwa dla wiary, równocześnie zaś niosło i rozrywkę i przyjemność po pracy", dostojny założyciel dawał wyraz nadziei, że "pismo to zasłuży sobie na taką miłość, iż trafi do najbiedniejszej chatki zarówno jak do pałacu". Redakcję "Przewodnika Katolickiego" powierzył arcybiskup ks. radcy Koteckiemu, ówczesnemu proboszczowi w parafii św. Jana, który na życzenie arcypasterza przybrał sobie do pomocy dwóch młodych kapłanów spośród wikariuszy katedralnych w osobach ks. Józefa Kłosa i ks. Wituskiego. W pół roku później, ks. Józef został naczelnym redaktorem w następujących okolicznościach. Pewnego dnia po południu zajechał przed probostwo świętojańskie powóz arcybiskupi. Ksiądz Stablewski, zniecierpliwiony brakiem wiadomości o "Przewodniku" przybył osobiście do redakcji, aby się dowiedzieć upragnionych nowin. Obu młodych redaktorów zastał przy zwykłej pracy, ale główny redaktor był nieobecny. Arcybiskup porozmawiał z obu księżmi, wypytując się o najdrobniejsze szczegóły i rozważając możliwość przeniesienia redakcji bliżej do miasta. Nazajutrz zawezwał arcybiskup ks. Kłosa do pałacu i oznajmił mu, że odtąd redakcja będzie się mieściła w jego prywatnym mieszkaniu i że on będzie wykonywał główną pracę redakcyjną. Od tego czasu, choć przy końcu numeru widniało w dalszym ciągu nazwisko ks. radcy Koteckiego jako naczelnego redaktora, faktycznym redaktorem "Przewodnika Katolickiego" był ks. Józef Kłos. Był nim przez lat czterdzieści z bardzo małymi przerwami podczas wojny, kiedy to rząd pruski wymusił na nim chwilowe ustąpienie z redakcji. Jako odpowiedzialny redaktor był za czasów zaborczych niejednokrotnie skazywany na więzienie i grzywny pieniężne, zwłaszcza w czasie strajku szkolnego, kiedy to "Przewodnik" stał się rzecznikiem i obrońcą katowanych za polski pacierz dzieci. Przez lat czterdzieści był "Przewodnik Katolicki" najlepszym źródłem dla dziejów Kościoła w naszych diecezjach. Że stał się wówczas największym pismem katolickim w Polsce, mogącym się poszczycić niezwykłym, jak na nasze warunki, nakładem przeszło 230 tysięcy egzemplarzy - to główna w tym zasługa redaktora ks. infułata Kłosa, który do ostatniej chwili okazywał dla "Przewodnika Katolickiego" czułe wprost zainteresowanie. Niemniej wszakże zakrawałoby na krzywdę, gdyby - uwydatniwszy znaczenie ks. prałata jako redaktora tygodnika diecezjalnego - chciano przemilczeć jego zasługi na innych polach pracy, w szczególności zaś działalność ks. Kłosa na terenie parlamentarnym. W początkach roku 1914 wybrano popularnego redaktora "Przewodnika Katolickiego" na posła do parlamentu Rzeszy w Berlinie w jednym z najwięcej w swej polskości zagrożonych okręgów na ówczesnych rubieżach zachodnich prowincji poznańskiej. A tak się złożyło, że w chwili, gdy ks. Kłos przyjął mandat poselski, prześladowanie ludności polskiej przez rząd pruski we wszystkich dziedzinach: politycznej, kulturalno - społecznej i gospodarczej, dochodziło do punktu kulminacyjnego. Zdawało się, jakoby rząd pruski w przewidywaniu ogólnoeuropejskiej pożogi pragnął w przyspieszonym tempie zniszczyć żywioł polski doszczętnie, aby w danej chwili móc oświadczyć, że sprawa polska w obrębie granic państwa pruskiego już nie istnieje. I oto nie było na terenie parlamentu sprawy dotyczącej naszego życia narodowego, w której by ks. Kłos nie brał żywego udziału. Czy to chodziło o katowanie dzieci polskich, czy o kneblowanie ust na zebraniach publicznych, czy o wywłaszczenie Polaków z ziemi ojczystej, był zawsze odważnym rzecznikiem sprawy narodowej. Ks. Józef Kłos był mówcą z Bożej łaski. Na niezliczonych prelekcjach, konferencjach i zjazdach referaty i przemówienia ks. Kłosa były prawdziwą rozkoszą ducha. Biła w nich zawsze trafna analiza przedmiotu i głębia myśli. Wypowiadał się językiem opanowanym i pięknym. Władanie cudnymi klejnotami języka polskiego było jego szlachetną dumą i ambicją. Bez żadnej przesady można stwierdzić, że należał do najlepszych mówców w Polsce. Umysły i serca słuchaczy były mu chętnie posłuszne, albowiem piękno słowa dokumentował zasadą i czynem życia. Jako ksiądz, kaznodzieja, redaktor, wpatrzony był w szlachetne ideały. Należał w wiernej służbie obywatelskiej do tych, którzy wzniecali w narodzie ogień miłości ojczyzny, którzy wychowali przyszłych powstańców i wojaków, ofiarników i wolnych obywateli dla sprawy. Tak czuł ks. Kłos zawsze, gdy to niosło niewygodę i narażało, a nie dopiero wtedy, gdy można było wskrzeszonemu do niepodległości Państwu Polskiemu przedstawić likwidację za rzekome choćby zasługi. Tymczasem z charakterystyki redaktora, posła i mówcy, nie wynika jeszcze, kim był ksiądz Kłos. Ks. Józef - dygnitarz, który 45 lat swego życia przeżył w kapłaństwie, czuł się przede wszystkim kapłanem. A był to kapłan o zacięciu apostolskim, pełen gorącej wiary i żarliwej gorliwości około zbawienia dusz. Sam pielęgnował wytrwale zdrową ascezę kapłańską. Trudno odtwarzać, jak ten duch ascetyczny w życiu tego księdza się kształtował, jakie przechodził koleje i jakie stopniowo wywoływał przemiany. Dość powiedzieć, że istniała w życiu ks. Kłosa przedziwna równowaga między przymiotami natury a działaniem nadprzyrodzonym. Pociągające ludzkie przymioty, dobroć, szlachetność, prostota, były jakby artystycznie wycyzelowaną urną z alabastru, którą ustawicznie rozpromieniał blask ukrytego wewnątrz światła wiary. To zharmonizowanie świata przyrodzonego i nadprzyrodzonego promieniowało w całym postępowaniu ks. infułata, zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym. Duch ofiarności i chrześcijańskiej miłości bliźniego przykuwał do ks. Kłosa serca jego znajomych. Cały ton i kultura domu miały tę najwyższą miarę, iż odczuwało się, że jedyną ich podstawą i pobudką jest tylko chrześcijańska cnota. Eksportacja zwłok ks. infułata Kłosa odbyła się we wtorek 11 bm. o godzinie 5 - tej po południu przy tłumnym udziale wiernych z Poznania i okolicy. Pogrzebowemu konduktowi przewodniczył J. Eksc. Ks. Biskup Dymek w otoczeniu Księży Biskupów Radońskiego i 0'Rourke oraz członków kapituły poznańskiej i gnieźnieńskiej. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w środę 12 października o godzinie 9 - tej rozpoczęło się officium żałobne. Obecni byli członkowie kapituł metropolitalnych w Poznaniu i Gnieźnie, oraz Kolegiaty Poznańskiej, kolegium księży profesorów Seminarium Duchownego i duchowieństwo przybyłe licznie z obu archidiecezji. W officium żałobnym uczestniczyli: J. Em. Ks. Kardynał Prymas, biskup sufragan gnieźnieński ks. Laubitz, biskup morski Okoniewski, biskup śląski ks. Stanisław Adamski, ks. biskup Radoński z Włocławka, ks, biskup 0'Rourke i ks. biskup Dymek. O godzinie 10.15 uroczystą żałobną Mszę pontyfikalną celebrował biskup sufragan gnieźnieński J. Eksc. ks. Antoni Laubitz w licznej asyście duchowieństwa. Po Mszy św. podniosłe kazanie żałobne wygłosił J. Eksc. Ks. Biskup Radoński z Włocławka, który zobrazował pracę duszpasterską i społeczno - narodową redaktora - założyciela "Przewodnika Katolickiego", Po kazaniu J. Em. Ks. Kardynał Prymas wyprowadził kondukt żałobny do podziemi archikatedry poznańskiej pod Złotą Kaplicą. W uroczystościach żałobnych uczestniczyli przedstawiciele władz, wojska, zarządu miejskiego i społeczeństwa z wojewodą poznańskim Maruszewskim na czele. /na podstawie: Kościelnego Dziennika z 1938/