Ks. Czesław Meysner (1871 - 1928)

Zmarł w Poznaniu. Postać to, z którą zżyły się liczne generacje kapłanów, mąż niepoślednich zasług, kapłan nieznużony, niespożytej pracy. Przyszedł na świat 27 maja 1871 r. w rodzinnym majątku Rudki pod Trzemesznem. Pobierał pierwsze nauki w progimnazjum trzemeszeńskim a ukończył je w Starogardzie na Pomorzu. Głębokim przejęty idealizmem wstąpił do Seminarium Duchownego w Poznaniu, gdzie w gronie przyjaciół pod światłym kierownictwem profesorów, jak późniejszego biskupa sufragana Jedzinka, ks. Warmińskiego, ks. Schulza i innych przepędził zbożnie trzy lata studiów, aby po kilkomiesięcznym pobycie w Gnieźnie z rąk ks. biskupa Andrzejewicza odebrać święcenia kapłańskie w roku 1895. Pierwociny działalności kapłańskiej rozpoczął w Śmiglu. Przy boku chorowitego proboszcza Weymana zasłynął gorącem umiłowaniem młodzieży oraz gorliwością duszpasterza. Niebawem powołała go Władza Duchowna do Lwówka, gdzie zdobył sobie szczególniejsze zaufanie zasłużonego wielce prałata Hebanowskiego. Wprawił się tam w zawiłe arkana pracy administracyjnej i zasmakował w niej tak, że do końca życia poświęcał jej odtąd swą uwagę i siły. Po kilku latach został proboszczem w Otorowie pod Szamotułami. Na podstawie rozległych wiadomości prawniczych zdobył dla beneficjum niemało ziemi, zbudował salkę parafialną, rozprzestrzenił znacznie ogród plebański. Zasilał przy tym cennymi artykułami z dziedziny prawniczej wydawany wówczas przez dzisiejszego biskupa chełmińskiego Przegląd Kościelny, że wspomnimy tylko dłuższe studium w patronacie beneficjalnym. Wieść o jego zdolnościach administracyjnych i duszpasterskich dotarła do Poznania. To też biskup Likowski powołał go jako proboszcza parafii Serca Jezusowego na Jeżycach, a niebawem mianował go radcą konsystorskim. Tu doświadczenie jego i wiadomości zajaśniały w całej pełni. Stąd też następca arcybiskupa Likowskiego, późniejszy kardynał Dalbor, nie tylko wyniósł go do godności kanonika kapituły Poznańskiej i posunął go później na stanowisko dziekana, ale uczynił także swoim Wikariuszem Generalnym i wyjednał mu tytuł Prałata domowego. Ks. Czesław - dostojnika Kościoła, życzliwi, uśmiechnięty, zawsze stojący niejako na posterunku. Uginał się pod ciężarem pracy, a jednak jej nie przerywał. Kiedy mu zwracano uwagę na to, że powinien wyjechać, odpocząć, wskazywał wymownie na prace, rozłożone na biurku. Legł też niemal na posterunku. Zaledwie rozstał się z pracą umiłowaną gorąco, a już siły nadwątlone szybko upadać poczęły. Zgasł 5 sierpnia 1928 zbyt wcześnie, zasilony na chwilę przed śmiercią Ciałem i Krwią Tego, którego ukochał nad wszystko.