Ks. Aleksy Spychalski (1866 - 1931

Dnia 7 maja 1931 r. rozstał się z tym światem po długich i ciężkich cierpieniach w Zakładzie Sióstr Elżbietanek w Poznaniu, proboszcz w Granowie, przeżywszy lat 65, a 37 lat kapłaństwa. Urodził się ks. Aleksy Spychalski w Ostrowie r. 1866. Rodzice odumarli go, gdy miał 3 lata bez opieki więc rodzicielskiej przebijał się przez świat i nabył w tej walce życiowej tego hartu duszy i tej silnej woli, która cechowała wszystkie jego czynności w późniejszym postępowaniu. Do gimnazjum uczęszczał w Ostrowie razem z Ks. Kardynałem Dalborem, którego zasłużoną przyjaźnią i szacunkiem cieszył się zawsze. Razem z innymi przychodził on pod mury więzienia, w którym przebywał Ks. Kardynał Ledóchowski, Arcybiskup Gnieźnieński i Poznański, i odebrał często błogosławieństwo arcypasterskie. Po skończonych naukach gimnazjalnych studiował teologię najprzód w Monasterze, potem w Poznaniu i w Gnieźnie, gdzie wyświęcony został na kapłana dnia 22 lipca 1894 roku. Młodego kapłana, pełnego zapału do pracy duszpasterskiej i społecznej, Władza Duchowna posłała najprzód do Czarnkowa, gdzie przebywał przez lat 5. Wiele zdziałał tamże dla sprawy narodowej, dla obudzenia ducha narodowego. Po krótkim, bo półrocznym pobycie w Barcinie obejmuje ofiarowane mu probostwo w Rosku. Tu okazuje się w całej pełni jego gorąca miłość ku Bogu i Ojczyźnie: zakłada Kółko Rolnicze, aby podnieść stan gospodarczy swej parafii i jest tego Kółka długoletnim prezesem. Celem pobudzenia parafian do oszczędności zakłada Bank Ludowy i również nim kieruje. To też, gdy 1 stycznia 1917 r. obejmuje parafię w Granowie, żegnają go parafianie roscy z żalem wielkim, a miłość ich idzie tak daleko, że proszą go, aby po śmierci swojej spoczął pomiędzy nimi. W Granowie pracuje gorliwie przez lat 14, budując wszystkich swym skromnym życiem, szczytnym pojmowaniem obowiązków kapłańskich, swymi kazaniami pełnymi namaszczenia, swą gorliwością w konfesjonale. Wobec tego mianuje go Władza Duchowna dziekanem rozległego dekanatu grodziskiego, trawiony jednak ciężką chorobą płuc i serca, składa ten urząd po kilku latach. By mu dać wyraz swego uznania Ks. Kardynał Prymas nadaje mu tytuł Radcy Duchownego. Ostatnie lata jego życia były jednym pasmem cierpień i boleści, a jednakowoż nie opuszcza go pogoda ducha. Losem swoich parafian, nabożeństwem w kościele, interesuje się do ostatniej chwili. Pogrzeb jego dał dowód, jakim szacunkiem i miłością cieszył się zmarły ze strony konfratrów i parafian. Nader liczny poczet kapłanów, bo 26 na eksporcie, a 38 w dniu pogrzebu, pomiędzy nimi wielu dostojników duchownych, oddało mu ostania przysługę.